GlenDronach 12YO jest powszechnie cenioną single malt whisky otwierającą portfolio producenta, które obfituje w dziesiątki najróżniejszych i wysoko cenionych wypustów. Dotychczas recenzowaliśmy GlenDronach 15YO Revival, GlenDronach 18YO Allardice oraz GlenDronach Cask Strenght Batch 10, zatem dwunastolatek będzie najsłabszym reprezentantem destylarni. Cechą wspólną pozostaje finiszowanie w beczkach po wzmacnianych winach Pedro Ximénez i Sherry Oloroso, nadających zawartości butelki owocowo-czekoladowego charakteru. Obiektem recenzji została wersja pochodząca z 2021 roku (LR31537), czyli rocznikowo odpowiadająca numerkowi na etykiecie, bowiem nadwyżki starszych rozlewów skoczyły się przeszło dekadę temu. Więcej o poszczególnych butelkach piszemy na blogu (LINK). Nowe wydania są filtrowane na zimno, niemniej kolor uzyskano bez wspomagaczy.
Wygląd – standardowa cylindryczna tuba będąca udziałem wszystkich podstawowych wersji. Kształt butelki również wygląda identycznie, będąc zwieńczonym eleganckim korkiem. Destylat oleisty, butelkowany w mocy 43% ABV. Barwa złocista bez udziału karmelu.
Aromat – dominuje owocowa słodycz, ale przełamana odrobiną winnych akcentów. Wanilia w stylu ptasiego mleczka, wymieszana z czekoladą, odrobiną ciasta drożdżowego. Pojawiają się również ślady mokrego drewna, pieczone jabłko, szczypta mirabelki, migdał, słodowany jęczmień.
Smak – początkowo rozgrzewająca mocą połączonych korzennych przypraw i dębiny, jednak nie przypieka ślinianek. Alkohol wzorowo zamaskowany. Następnie wchodzi fala słodyczy – wanilia, czerwone suszone owocowe, landrynki, gorzka czekolada. Jest naprawdę przyjemna.
Finisz – niestety niezbyt długi i intensywny, bardzo szybko przemija zostawiając na szczęście dobre wrażenie. Troszkę dębiny, potem nieco gorzkiej czekolady i suszonych owoców. Whisky okazuje się spójna we wszystkich aspektach. Jakość (długość) finiszu po prostu rozczarowuje.
Zgodnie z oczekiwaniami, GlenDronach 12YO to całkiem solidna pozycja, chociaż nie wszystkie aspekty dowozi na najwyższym poziomie. Aromat jest rozbudowany, ewoluuje w kieliszku i pozwala cieszyć się niuchaniem. Smakiem również nie rozczarowuje, godnie reprezentując deserowy profil destylarni, aczkolwiek nie nazwałbym GlenDronach 12YO klasyczną sherry-bombą. Finisz jest niestety krótki i pozbawiony głębi, znacząco obniżając ocenę końcową. Mimo wszystko, to rozsądna propozycja na daily drama, bowiem pozostaje bardzo pijalna, a dodatkowo nie kosztuje bajońskich pieniędzy. Butelkę GlenDronach 12YO nadal można znaleźć poniżej 200 złotych, którą chętniej wybrałbym zamiast konkurencyjnych cenowo GlenAllachie 12YO, Aberlour 12YO czy Glenfiddich 15YO.