Glenlivet należy do grona największych dostawców single malt whisky na świecie, którego portfolio obejmuje nawet 50-letnie (specjalne) wypusty. Wcześniej recenzowaliśmy wersję 12-letnią, 15-letnią oraz 18-letnią, charakteryzujące się naprawdę dobrym stosunkiem ceny do zawartości, dlatego oczekiwania względem jednego z topowych destylatów były wysokie. Testowany dzisiaj Glenlivet 21YO Archive należy do zdecydowanie wyższej półki cenowej, aspirując do miana lidera klasy premium, niemalże zamykając podstawowe portfolio. Whisky jest leżakowana w beczkach wykonanych z dębu amerykańskiego i beczkach po sherry, mających nadawać destylatowi spokojnego oraz bogatego charakteru. Whisky jest barwiona karmelem i filtrowana na zimno, co teoretycznie nie wpływa na walory smakowe, niemniej niemniej bardziej pożądane są trunki bez powyższych zabiegów.
Glenlivet 21YO, podobnie jak większość podstawowych wypustów pochodzących z dużych destylarni, niczym nadzwyczajnym nie zaskakuje, prezentując profil zapachowo-smakowy typowy dla regionu Speyside. Lawiruje gdzieś pomiędzy sherry bombami, a whisky bardziej wytrawnymi, gdzie dominują słodkie, drewniane i owocowe akcenty. Torfu praktycznie nie uświadczymy. Mimo wszystko, spośród powszechnie dostępnych 21-letnich wypustów, jakie dotychczas mieliśmy okazje próbować, Glenlivet 21YO okazał się najbardziej pijalny. Whisky otrzymała również jedno z ładniejszych opakowań, więc idealnie pasuje na wyszukany prezent, aczkolwiek nowsza wersja (kremowo-zielona) wygląda mniej imponująco. Taka przyjemność kosztuje jednak około 900 złotych, a podobne pieniądze pozwolą kupić przynajmniej trzy całkiem dobre butelki w podobnym klimacie np.: Royal Brackla 12YO.