Recenzje whisky ze smakiem

Laphroaig 10YO Sherry Oak

Laphroaig to destylarnia popularna zwłaszcza wśród amatorów whisky torfowych, szpitalnych i mineralnych, zatem niekoniecznie przystępnych w odbiorze. Reprezentant Islay mieszczący w bezpośrednim sąsiedztwie Lagavuiln i Ardbeg, należy jednak do dymnych potworów mniejszego kalibru. Omawiana edycja została wprowadzana w 2021 roku, stanowiąc ciekawe urozmaicenie podstawowej oferty. Alternatywnie możecie sięgnąć po Laphroaig PX Cask, sprzedawaną w butelkach o pojemności 1L, która powinna mieć zbliżony dymno-owocowy charakter dzięki wpływowi drewna po Sherry Pedro Ximénez. Recenzowany dziś Laphroaig 10YO Sherry Oak najpierw dojrzewa w beczkach po burbonie, następnie będąc finiszowanym przez 12-16 miesięcy w beczkach po Sherry Oloroso. Whisky nadal powinna nosić wyraźne ślady typowego Laphroaiga, jednak odpowiednio złagodzone, chociaż nie należy oczekiwać nietorfowego wypustu wzorem Bunnahabhain 12YO.

Laphroaig 10YO Sherry Oak opinia i recenzja whisky

Wygląd – zwyczajna cylindryczna tuba zawiera standardową strzelistą butelkę. Destylarnie z regionu Islay przeważnie stawiają na minimalizm. Kolorystyka ładnie kontrastuje, szkło zabarwiono na zielono, dlatego dopiero po nalaniu można zobaczyć orzechowy kolor. Cieszy oczywiście 48% ABV i brak filtracji na zimno.

Aromat – najpierw przeważa słodki, aromatyczny i gęsty torfowy dymek. Kiedy zaczadzenie troszeczkę ustąpi wychodzą beczki po sherry Oloroso, ujawniając suszone czerwone owoce. Gdzieś w oddali majaczą bejcowane deski, ognisko, spalona elektronika, nuty szpitalne i mokry tytoń. Ciągle ewoluuje w kieliszku, aczkolwiek bardziej w kierunku typowego Islay, aniżeli owocowych akcentów.

Smak – pierwszy strzał okazuje się torfowy, węgielny, dymny i popielny, godnie reprezentując charakter destylarni. Później whisky wyraźnie się wygładza, otwierając zupełnie nowy rozdział – suszone rodzynki i śliwki, syrop klonowy, gorzką czekoladę. Ogólnie jest bardzo słodka, chociaż nie brakuje delikatnej pieprzności dębiny i korzennych przypraw. Alkohol został skutecznie ukryty.

Finisz – długi i intensywny, również w przeważającej części torfowo-dymny. Na języku wyczuwalne jest palone drewno, skóra, ponownie tytoń i trochę wędzonki. Oleista konsystencja zmuszają ślinianki do długotrwałego wysiłku. Ujawniają się również nutki dębowej goryczki. Jednym łykiem wody nie zmyjesz takiego posmaku z języka.

Laphroaig 10YO Sherry Oak opinia i recenzja whisky

Recenzowana butelka Laphroaig 10YO Sherry Oak pochodzi z pierwszego rozlewu (L1 160 SB1). Kosztowała prawie 500 złotych, chociaż na szkockie standardy jest stosunkowo młodą whisky, dodatkowo należącą do podstawowego portfolio. Mówimy zatem o zdecydowanie droższej pozycji skierowanej do entuzjastów destylarni. Jeśli lubicie wigilijny kompot z suszonych owoców, nareszcie nie musicie dolewać ukradkiem gorzały do dzbanka, wystarczy postawić na stole butelkę Laphroaig 10YO Sherry Oak. Dlatego pomimo wyczuwalnych owocowych naleciałości, to propozycja skierowana głównie do amatorów whisky gustujących w dymnych trunkach. Czy warta wydania prawie 500 zł? Jeśli pokochaliście Lagavulin 16YO i podobne wypusty, zdecydowanie warto spróbować, ewentualnie zostaje budżetowy Abrachan 18YO mający zbliżony dymno-torfowo-owocowy charakter.

OCENA LAPHROAIG 10YO SHERRY OAK: 60/100



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *