Single malt whisky Ben Bracken kilkukrotnie gościły na naszych łamach, testowaliśmy bowiem wersję 18-letnią i 21-letnią, które okazały się całkiem znośnymi pozycjami. Rozlew 27-letni pochodzi od Clydesdale, natomiast za młodsze warianty odpowiadał The Scottish Independent Distillers (TSID). Stuprocentowej pewności co znajdziemy pod korkiem oczywiście nie mamy, dlatego mówimy o tzw. Bastard Malt, chociaż destylarnia wyraźnie podkreśla profil Speyside. Summa summarum, jedynymi technicznymi informacjami oficjalnie podawanymi przez producenta są ukierunkowanie na suszone owoce i bakalie, a także fakt leżakowania w dębowych beczkach. Mówimy natomiast o destylacie odpoczywającym w drewnie prawie trzy dekady, któremu nawet na Whiskybase przyznano prawie 86 punków.
Wygląd – standardowa cylindryczna tuba, względem niższych roczników różniąca się jedynie szarą kolorystyką. Whisky butelkowana z mocą 40% alkoholu. Barwa złocista najpewniej doprawiana karmelem. Filtrowana na zimno. Konsystencja mocno oleista.
Aromat – świeży, wiosenny i delikatnie słodkawy, alkohol bardzo dobrze ukryty. Typowy Speysider pozbawiony grama dymności. Miód gryczany, mleczna czekolada, karmel, czerwone suszone owoce, skórka pomarańczy. Wyraźnie wyczuwalne zielone jabłka i świeżo skoszona trawa.
Smak – orzeźwiająca bardziej niż Listerine, bardzo gładko wchodzi, trzeba uważać z dawkowaniem. Owoce czerwone i tropikalne, melon, brzoskwinie, mango. Później pojawia się odrobina pikantności z korzennych przypraw. Nieskomplikowana lecz przyjemna.
Finisz – całkiem długi, aczkolwiek nie umywający do drzewno-dymnych potworków. Początkowo generalnie słodki z przewagą czekolady, następnie wchodzi ostrzejsza dębina, finalnie zostawiając goryczkę pestek winogron. Lepszy od większości core’owych 18-latków.
Ben Bracken 27YO można znaleźć w sklepach Lidla za 270 złotych, co jest naprawdę rozsądną ceną zważywszy na zaawansowany wiek destylatu. Nawet 25-letni Grant’s czy Chivas Regal to wydatek ponad 1000 złotych, a trudno nazwać obydwa premium blendy wybitnymi. Ben Bracken 27YO smakuje zdecydowanie lepiej i kosztuje kilkukrotnie mniej. Takiego bastarda nie wstydziłbym się również podstawić obok zacniejszych marek – Glenlivet, Glen Moray i Glenfiddich. Poniżej 300 złotych ciężko dzisiaj dostać podstawowe 18-letnie single malt whisky wspomnianych destylarni ze Speyside i Highland, którym recenzowany wypust niczym nie ustępuje. Dlatego moim zdaniem warto zainteresować się Ben Bracken 27YO, chociaż jest to propozycja głównie dla mniej wyrobionych fanów whisky.