Kininvie nie posiada całkowicie samowystarczalnej destylarni, co może wydawać się informacją zaskakującą, niemniej producent należy do spółki Grant’s i wykorzystuje część zaplecza The Balvenie. Przybytek dysponuje zaledwie kilkoma alembikami, ale podobno pracującymi 24 godziny na dobę. Większość destylatów trafia ostatecznie do blendów m.in. dobrze znanego Monkey Shoulder, co najdelikatniej nazwać można marnotrawstwem. Kininvie 23YO podobnie jak recenzowana niedawno wersja 17YO, dostępna jest w butelkach o niestandardowej pojemności 0,35 litra, natomiast pierwszy wypust zadebiutował zimą 2016 roku. Alkohol leżakuje w beczkach typu hogsheads po burbonie i sherry w proporcjach 80/20 i zabutelkowany został w mocy 42,6%, Recenzowana partia pochodzi z 1990 roku – daty oficjalnego otwarcia destylarni.

Wygląd – niewielkie usztywniane opakowanie w kolorze czarnym, przypominające pudełko ekskluzywnych perfum. Butelka korpulentna bez znaków szczególnych, okraszona etykietą zawierającą wiele szczegółów dotyczących wypustu. Wizualnie identyczna jak Kininvie 17YO. Mocno oleista, kolor złotego bursztynu.
Aromat – lekka i orzeźwiająca, jednak szybko wietrzeje w kieliszku. Na początku pojawia się wyraźna nuta owoców egzotycznych ze wskazaniem na kokosa i sycylijskie pomarańcze. Potem dochodzi karmel, wanilia, gdzieś na dalekim końcu brzoskwinia dopełniająca słodkiej całości.
Smak – wchodzi naprawdę gładko, generalnie okazuje się słodka jednak niespecjalnie rozbudowana. Po chwili pojawia się wpływ beczki, dębina, natomiast na wyjściu cynamon, przyprawy oraz wyraźna nuta sherry. Różnice względem Kininvie 17YO można nazwać symbolicznymi.
Finisz – dość treściwy i satysfakcjonująco długi, przede wszystkim pełny gorzkiej czekolady i orzechów laskowych. Dalej wchodzi odrobina skóry plus delikatny tytoniowy posmak. Finisz nie zawodzi, jednak po 23-letniej whisky można oczekiwać czegoś więcej.

Kininvie 23YO jest whisky występującą w ograniczonym nakładzie, co niestety winduje cenę sklepową do astronomicznego poziomu nawet do 1500 złotych. Pamiętać również należy, że mówimy o pojemności zaledwie 0,35 litra, zatem za pełnowymiarową butelkę trzeba byłoby zapłacić 3000 złotych. Kininvie 17YO kosztuje połowę tych pieniędzy i prezentuje dość zbliżony poziom smakowy. Nie oszukujemy się zatem – takie pieniądze można przeznaczyć na komplet znacznie lepszych destylatów, powiedzmy czterech w cenie 350-400 złotych: Glendronach Cask Strenght Batch 10, Glenallachie 10YO Batch 7, Longmorn 18YO oraz Lagavulin 16YO. Dlatego Kininvie 23YO to ciekawostka przeznaczona dla smakoszy, którzy pragną w życiu spróbować wszystkich whisky, niezależnie od stopnia opłacalności.