Jameson 18YO to irlandzka blended whiskey, nawet nie klasyfikowany wyżej blended malt, reprezentujący półkę premium… zwłaszcza jeśli sprawdzimy ceny. Oczywiście, przynależność do kategorii mieszanych nie przesądza jeszcze o jakości trunku, niemniej wydatek porównywalny do znakomitego GlenDronach 18YO Allardice, zdecydowanie podnosi oczekiwania względem zawartości butelki. Producent w procesie dojrzewania wykorzystał beczki wykonane z amerykańskiego i hiszpańskiego dębu (najpewniej po Sherry), wybierając trzy charakterystyczne pełnoletnie destylaty. Sześć miesięcy finiszowania przeprowadzono natomiast w świeżym drewnie goszczącym wcześniej Burbon. Jameson 18YO zadebiutował w 2002 roku, pozostając teoretycznie limitowaną edycją, aczkolwiek flagowca destylarni Midleton bez problemu znajdziemy w internetowych sklepach. Whiskey nie przeszła filtrowania na zimno, jednak producent nie wspomina o naturalnym kolorze. Zdecydowany plus za obecność 46% ABV.
Wygląd – eleganckie opakowanie w kolorze głębokiej butelkowej zieleni, jednoznacznie kojarzące się z charakterem Zielonej Wyspy. Po otworzeniu raczeni jesteśmy drewnianą wkładką, gdzie spoczywa piękna butelka z klasyczną etykietą. Masywny korpulentny kształt, solidna podstawa, emblemat i potężny korek, faktycznie sprawiają wrażenie produktu premium. Estetka wykonana jest pierwszorzędna. Kolor bursztynowy, konsystencja średnio oleista.
Aromat – zaskakująco bogaty i klarowny, będący połączeniem owocowej świeżości oraz upajającej słodyczy. Wyraźnie wyczuwalne zielone jabłka, soczyste klementynki, ananas, suszone czerwone owoce. Bardzo odświeżająca kompozycja. Z drugiej strony jest babka piaskowa, worek prażonych migdałów, wanilia, orzechy, odrobina miodu i czekolady. Nawet Pedro Escobar mógłby pozazdrościć takiego do materiału wąchania.
Smak – jeśli zapach wywierał dobre wrażenie, to smakiem Jameson 18YO jeszcze bardziej pobija stawkę, chociaż pozostaje spójna z aromatem. Przepotężne owocowe uderzenie w wykonaniu brzoskwini, kandyzowanych jabłek, czerwonych owoców i ananasa, uzupełniają migdały, orzechy, karmel, czekolada i biszkopt. Słodycz przełamuje pikantność białego pieprzu i/lub świeżych beczek, idealnie zwieńczająca orgię odbywającą w śliniankach. Bardzo dobrze zbilansowana karuzela smaków, której Jameson 18YO mogłyby pozazdrościć wysokiej klasy single malty.
Finisz – chociaż do najdłuższych nie należy, okazuje się naprawdę solidny i trwający, zwłaszcza jeśli porównany Jameson 18YO do innych pełnoletnich blendów. Chivas Regal 18YO wpada w powyższym porównaniu totalnie bezpłciowo. Najpierw utrzymuje się słodycz, niemniej po chwili nadchodzą bardziej wytrawne akcenty. Pojawia się tytoń, skóra, nutki drewna, troszeczkę dębowej pikanterii. Przypomina to klasyczny finisz ze Speyside.
Jameson 18YO to naprawdę zaskakująco dobra whiskey, pomimo iż reprezentuje kategorię blended, kojarzoną przecież z trunkami gorszej jakości. Tymczasem otrzymujemy znakomitą kompozycję o niezwykle selektywnych składowych, jednocześnie przyjemnie zbalansowaną w słodko-owocowym aromacie i smaku, zwieńczoną wytrawnym finiszem (i dziurą w portfelu). Wiele teoretycznie lepszych single maltów nie przynosi porównywanej radości z konsumpcji. Jeśli miałbym wskazać kandydata do króla kategorii ultra premium blended, bohater niniejszej recenzji byłby murowanym faworytem. Jameson 18YO kosztuje niestety prawie 700 złotych, więc największym grzechem jest zaporowa cena na poziomie topowych single maltów, gdzie Glenfiddich 18YO albo Glenlivet 18YO kosztują połowę wspomnianej kwoty. Wielka szkoda… chociaż trochę się cieszę, inaczej siorbałbym Jamesona 18YO nałogowo i ostatecznie zdewastował wątrobę…