Glenfiddich 18YO Small Batch Reserve to szkocka single malt whisky, którą stosunkowo łatwo znaleźć na sklepowych pólkach. I zdecydowanie warta jest bliższego zainteresowania… Nazwa Glenfiddich (Dolina Jeleni) pochodzi od destylarni działającej nieprzerwanie od 1886 roku, założonej przez Williama Grantsa w regionie Speyside, dlatego marka stanowi własność spółki William Grant & Sons mającej w swoim portfolio sporo napitków m.in.: Monkey Shoulder, The Balvenie, Tullamore Dew i oczywiście popularne Grant’s. Glenfiddich 18YO Small Batch Reserve jest whisky z trochę wyższej półki, charakteryzującej się bardzo eleganckim wydaniem – prostokątną tubą, nietuzinkową trójkątną butelką oraz gustownymi wykończeniami. Nawet drewniany korek otrzymał piękne żłobienia. Takie połączenie zdecydowanie może się podobać, będąc wartościowym uzupełnieniem kolekcji każdego szanującego się heavydrinkersa. Moim skromnym zdaniem to jedno z najładniejszych wydań rudzielca jakie widziałem.
Glenfiddich 18YO jest whisky z trochę wyższej półki, charakteryzującej się bardzo eleganckim wydaniem.
Glenfiddich 18YO Small Batch Reserve po nalaniu do naczynia zachowuje głęboki, ciepły i bursztynowy odcień. Konsystencja dość oleista, aczkolwiek trochę mniej od Chivas Regal 18YO oraz Dalomore 18YO. Aromat okazuje się natomiast intensywny oraz rozbudowany, trochę ciężkawy w pozytywnym znaczeniu, bowiem stawia na baczność zmysły. Jest zdecydowanie słodkawy, przypominając czekoladowe ciasto zmieszane z odrobiną miodu, cynamonem oraz pieczonymi jabłkami, ale początkowo destylat nieco zalatuje rozpuszczalnikiem. Piszę zupełnie poważnie, aczkolwiek to przypadłość wielu rodzajów whisky nie tylko ze Speyside. W trakcie degustacji sytuacja się zmienia, zwłaszcza jak whisky chwilę pooddycha albo postoi w otwartej butelce. Wówczas odorek wyparowuje i wyczuwalne stają się jeszcze słodkie banany, doprawione nutkami wzmacnianego hiszpańskiego wina Oloroso (Sherry). Ogólnie jest całkiem przyjemnie.
Aromat okazuje się intensywny oraz rozbudowany, trochę ciężkawy w pozytywnym znaczeniu, stawia bowiem na baczność zmysły.
Smak Glenfiddich 18YO Small Batch Reserve jest po prostu zajebisty – orzeźwiający i zarazem słodki, jednak w żadnym przypadku nie popadający w przesadę. Trunek gładko wchodzi w początkowej fazie pomimo 40% ABV, ujawniając ciekawą mieszankę cynamonu oraz brązowego cukru, gdzie banan nadaje aksamitności, zaś specyficzny posmak zawdzięczamy suszonym owocom. Sławek czuł rodzynki, mnie w tle przeważało toffi. Wszystko spina lekka dębowa goryczka nadciągająca w drugiej fali. Glenfiddich 18YO to whisky bardzo dobrze zbalansowana, ponieważ nie jest zbyt słodka, ani zbyt piekąca. Jak pierdolniesz większy łyczek to czujesz w nosie lekkie świdrowanie, ale chcesz kolejnego kielicha, oj zdecydowanie chcesz. Finisz mamy długi lecz subtelny – chociaż nieco piecze z początku, to ostatecznie zostaje głównie przyjemny posmak słodyczy, zwieńczony goryczką dębu i gorzkiej czekolady.
Glenfiddich 18YO to whisky bardzo dobrze zbalansowana, ponieważ nie jest zbyt słodka, ani zbyt piekąca.
Glenfiddich 18YO Small Batch Reserve to bardzo miłe zaskoczenie, będące po prostu świetnie wykombinowaną single malt whisky, gdzie aromat, smak i finisz różnymi ścieżkami grają do jednej bramki. Trunek godny polecenia nawet osobom nie przepadającym za szkocką, aczkolwiek nie należący do szczególe tanich, mówimy przecież o osiemnastoletnim destylacie podawanym w wykwintnej formie (każda butelka na etykiecie posiada nawet numer partii). Dlatego na Glenfiddich 18YO trzeba przyszykować jakieś 320-350 złotych. Ktoś pewnie zaraz wykalkuluje, że dostałby w zamian przynajmniej sześć butelek Johnnie Walker Red Label. Prawda… jednak trzeba odpowiedzieć sobie na fundamentalne pytanie – czy będzie to dobra zamiana? A może w kilka osób dokonać takiego zakupu i spróbować czegoś ekstra? Osobiście uważam, iż lepiej jeść czekoladowy tort w dziesięciu, niż gówno samemu.
