Nie znacie marki? A zdecydowanie warto jej spróbować! Mówimy bowiem o klasycznym, praktycznie beztorfowym singlu charakterystycznym dla regionu Speyside, gdzie dominuje karmelowa słodkość z ostrawym wykończeniem. Trunek zamknięto w typowym opakowaniu – kartonowej tubie skrywającej dość zwyczajną butelkę o niezbyt finezyjnym kształcie. Szkło wygląda trochę jak flaszka „podpalanej” gorzałki. Zawartość może pochwalić się jednak woltażem 43% ABV, natomiast sama destylarnia została założona w 1898 roku, czerpiąc wodę ze źródła Burnside, obecnie produkując rokrocznie prawie 3 miliony litrów whisky. Chyba starczy teorii… najwyższy czas zajrzeć do kieliszka.
Destylarnia została założona w 1898 roku, czerpiąc wodę ze źródła Burnside.
Kolorystycznie The BenRiach 10YO należy do jaśniejszych trunków, mieszcząc gdzieś pomiędzy sikaczowatym Ardbegiem i podstawowym Tomintoulem, bowiem stworzony został bez udziału barwników oraz filtrowania. Konsystencja jest średnio oleista. Whisky nawet przy mocniejszym pociągnięciu nie powoduje świdrowania w nozdrzach, będąc trunkiem niesłychanie łagodnym w odbiorze, aczkolwiek w konsekwencji również niezbyt lotnym. Bezsprzecznie dominuje tutaj wanilia, której towarzyszy odrobina karmelu oraz akcentów owocowych (głównie zielone jabłko). Ogólnie jest przyjemnie, chociaż trudno się ekscytować aromatem The BenRiach 10YO. Cóż… znalezienie whisky o bogatszym bukiecie zapachowym to żadne wyzwanie, nawet wyższej klasy blended whisky wypada tutaj ciekawiej.
Znalezienie whisky o bogatszym bukiecie zapachowym to żadne wyzwanie.
Pod względem smakowym whisky stanowi kombinację pieprzno-słodkich składników, którymi powinien usatysfakcjonować amatorów obydwu rodzajów whisky. Początkowo napitek jest niemalże orzeźwiający, następnie zaczyna się kanonada słodkości szturmująca otwór gębowy karmelem, delikatnymi cytrusami oraz miodowym bukietem. Kolejny etap otwierają mocniejsze akcenty imbirowe albo pieprzowe, dające językowi nieco popalić, jak Sobieski Turkom pod Wiedniem. Zatem The BenRiach 10YO wcale nie należy do kategorii absolutnych słodziaków. Wszystko jest całkiem przyjemnie zmiksowane. Finisz to powrót słodkości z odrobiną delikatnej dębinki, uzupełniony nieco cytrusowymi owocami, więc whisky okazuje się bardzo sympatyczna w odbiorze. Pod względem smakowym trunek wypada naprawdę przyzwoicie. Warto dodać, że kompilacja pochodzi z czasów kiedy destylarnia byłą zarządzana przez Chivas Bros.
The BenRiach 10YO wcale nie należy do kategorii słodziaków.
The BenRiach 10YO kosztuje obecnie 160-180 złotych, czyli niemało biorąc oczywiście pod uwagę, że oceniamy opłacalność 10 letniego single malta. W takich pieniądzach można znaleźć mnóstwo ciekawym napitków, naszym zdaniem również nieco smaczniejsze 10Y single z GlenmOrangie na czele. Dysponując około dwiema stówkami, otwieramy także portfolio całkiem zacnych 12Y single malt whisky, wśród których znajdziemy chociażby Aberlour 12YO Double Cask albo The Dlamore 12YO, a jeśli dobrze poszukamy znajdzie się także The Glenlivet 15YO. Dlatego nie jesteśmy do końca przekonani czy BenRiachowi uda się trafić do szerszego grona konsumentów, skoro bardziej rozpoznawalna konkurencja oferuje lepsze trunki za porównywalne pieniądze.