Singleton 12YO to ciekawy przypadek, ponieważ jeśli zamówimy wspomnianą whisky na terytorium Azji, Stanów Zjednoczonych i Europy, otrzymamy destylat pochodzący z zupełnie innej destylarni tj. Dufftown, Glen Ord bądź Glendullan. Czyli de facto nie istnieje destylarnia Singleton, ale właściciel marki (Diageo) sprytnie to rozegrał. Z oczywistych względów pierwszy z wycenionych wariantów będzie bohaterem dzisiejszej recenzji. Historia marki jest generalnie dość zagmatwana, więc skupmy się na konkretach – opisywany trunek wszedł do sprzedażny w 2006 roku, leżakuje w beczkach po sherry i burbonie, charakteryzując standardowymi 40% mocy alkoholu.
Butelka zamiast transparentnego szkła otrzymała zabarwione na skundlony turkusowy
Singleton 12YO może pochwalić się oryginalnym opakowaniem, bo chociaż została zamknięta w standardowym kartoniku, to butelka posiada nietuzinkową aparycję. Zamiast klasycznego transparentnego szkła, zostało ono zabarwione na skundlony turkusowy. Kształt również jest ciekawy, spłaszczony niczym wybiegowa modelka. Singleton 12YO jest whisky o barwie olchowej, czyli przekładając na język zrozumiały dla przeciętnego faceta – trochę ciemniejszy niż przykładowo Bowmore N°1 Malt. Ciecz okazuje się raczej średnio oleista. Zapach jest rześki, przesiąknięty miodem i odrobinę suszonych owoców (sherry?), trochę czuć orzechów i wanilii, gdzieś majaczy nutka dębiny. Ot, bez rewelacji w nosie.
Singleton 12YO to całkiem apetyczna whisky, zważywszy iż mówimy o zaledwie 12-letnim destylacie.
Pod względem smaku Singleton 12YO wypada całkiem przyzwoicie. Najpierw orzeźwiający z przewagą słodkiego, lekkiego toffi albo mlecznej czekolady, które z niezwykłą łatwością przechodzą przez gardło. Jednak w trakcie konsumpcji następuje nieoczekiwana zmiana, bowiem na główny plan zaczynają wychodzić bardziej wytrawne akcenty z przewagą kawy, goryczka dębiny, ostrość wanilii i korzennych przypraw, nadających whisky pikantności (zwłaszcza za pierwszych chluśnięciem). Finisz nie należy do długich oraz specjalnie skomplikowanych, gdzie owocowe pierwiastki szybko giną w lawinie dębowego, palonego drewna. Ogólnie to całkiem apetyczna whisky, zważywszy iż mówimy o zaledwie 12-letnim destylacie.
Recenzowana whisky nadaje się do relaksacyjnego sączenia i miłośników Speyside nie powinna rozczarować.
Singleton 12YO można kupić w przedziale 100-120 złotych, więc wszystko zależy czy trafimy na odpowiednią ofertę, ponieważ w górnych widełkach tego przedziału można zaleźć Glen Moray 12YO, Glendfiddich 12YO, niewiele droższy jest Glenlivet 12YO czy Old Pulteney 12YO. Wszystkie z wymienionych na pewno nie będą gorszym wyborem, chociaż nawet podstawowy Glenlivet stanowi mocną konkurencję. Natomiast jeśli trafimy na promocję, gdzie Singleton 12YO kosztuje skromne 99 złotych, to będzie naprawdę dobra okazja, zdecydowanie lepsza od popularnych 12-letnich blendów Chivas Regal czy Grants. Recenzowana whisky spokojnie nadaje się do relaksacyjnego sączenia i miłośników Speyside nie powinna rozczarować.