Aberfeldy 12YO jest popularną szkocką single malt whisky wielokrotnie nagradzaną na różnej maści festiwalach, którą bez problemu można znaleźć w lokalnych sieciach dyskontowych… Dlatego postanowiliśmy sprawdzić czy rzeczywiście warta jest zachodu, zwłaszcza iż kosztuje porównywalne pieniądze do znakomitych The Dalmore 12YO oraz The Balvenie 12YO Double Wood. Recenzję jak zwykle zaczynamy od sprawdzenia aparycji. Tutaj producent istniejący od 1898 roku, będący obecnie własnością Bacardi Martini, przesadnie nie zaszalał. Trunek zamknięto w solidnej tubie utrzymanej w klasycznej stylistyce, a wszystko skąpano w czarnej-złotej kolorystyce, która wygląda niezbyt efektownie lecz elegancko. Butelka jest zwalista niczym krasnoludzka kobieta, posiada wygrawerowaną nazwę producenta i skromną etykietę, nawiązującą stylistycznie do opakowania zewnętrznego. Kiedy weźmiesz w łapska Aberfeldy 12YO, czujesz że trzymasz kawał konkretnego łiskacza.
Recenzowana whisky jest całkiem orzeźwiająca, mocno floralna i cytrusowa przy pierwszym zaciągnięciu
Kolor Aberfeldy 12YO jest dosyć jasny, może nie słomkowy, jednak daleki od bursztynowego. Wydaje się ciemniejszy w butelce, niż kiedy zostanie nalany do naczynia. Konsystencja jest średnio oleista. OK… czas wcisnąć nochal do kieliszka. Recenzowana whisky jest całkiem orzeźwiająca, mocno floralna i cytrusowa przy pierwszym zaciągnięciu, jednak po chwili ujawniają się typowe słodsze akcenty wanilii i karmelu. Barbarzyńskie nuty nieprzetrawionego alkoholu praktycznie nie występują. Aberfelfdy 12YO wydaje się zatem klasycznym reprezentantem regionu Highland, który niczym nadzwyczajnym się wprawdzie nie wyróżnia, ale okazuje przyjemny w odbiorze. Zapowiada się solidna klasa średnia.
Aberfeldy 12YO przypala ślinianki jak sąsiad latem kiełbasę na grillu, aż strużkami cieknął łzy rozpaczy
Lejemy do dzioba! Pierwsze wrażenie może odrzucić amatorów delikatnych whisky, ponieważ Aberfeldy 12YO przypala ślinianki jak sąsiad latem kiełbasę na grillu, aż strużkami cieknął łzy rozpaczy. Pomimo jabłkowego orzeźwienia przyprawy niemiłosiernie kąsają podniebienie. Chyba już wiemy, co musiał czuć Kmicic przypalany rzez Kuklinowskiego w Potopie. Druga faza opiera się wyłącznie na nachalnej słodyczy, gdzie panoszy się karmel, miód, trochę mlecznej czekolady. Jakby nie patrzeć to trunek wcale niełatwy w obyciu. Finisz jest natomiast chwilą wytchnienia, gdzie kontynuowane są słodko-gorzkie akcenty. Czekolada, dębina i przyprawy dają całkiem niezły efekt końcowy.
Aberfeldy 12YO jako whisky do codziennego relaksu przy kieliszku się raczej nie nadaje. Jest też dość droga.
Aberfeldy 12YO kosztuje około 180-200 złotych, czyli niemało jak na zaledwie dwunastoletniego single malta, który niczym nadzwyczajnym nie zaskakuje. W naszej skromnej opinii to cena wygórowana, ponieważ za podobne pieniądze można znaleźć sporo znacznie lepszych napitków mi.n. The Balvenie 12YO Double Wood, Johnnie Walker Green Label czy nawet Chivas Regal 18YO. Wybór jest zresztą przeogromny, dlatego opłacalność akurat tego łiskacza okazuje się mocno dyskusyjna. Jako uzupełnienie kolekcji ostatecznie niech będzie, niemniej Aberfeldy 12YO jako typowa whisky do relaksu przy kieliszku się raczej nie nadaje.