Tomatin 12YO Bourbon & Sherry, to szkocka single malt whisky leżakująca w dwóch rodzajach beczek, nadających zawartości butelki świetnego aromatu oraz nieprzeciętnej mocy… Ponieważ jest to pierwszy trunek Tomatina jaki recenzujemy, warto chyba wspomnieć, że destylarnia po bankructwie w latach 80-tych ubiegłego wieku została wykupiona przez Japończyków, którzy nie szczędzili pieniędzy na odrodzenie marki. Tomatin 12YO debiutował w 2004 roku zastępując edycję 10-letnią, natomiast od 2016 roku dostępna jest odmiana Tomatin 12YO Bourbon & Sherry, podczas gdy poprzednika finiszowano tylko w beczkach po sherry. Stylistycznie mamy naprawdę ładnie wykonaną butelkę, masywną i dobrze leżącą w dłoni, zamkniętą w gustownym kartonowym opakowaniu. Wszystko zatkano solidnych rozmiarów korkiem. Pojemność tego kanistra wynosi niestandardowe 0,75L, zaś trunek oferuje 43% ABV.
W nosie Tomatin wypada bardzo owocowo, mocno wyczuwalne są również nuty sherry.
Zaczynamy od oceny koloru Tomatin 12YO Bourbon & Sherry, który jest złocisty niczym łany dojrzewającego zboża, a przy okazji klarowny – miło popatrzeć na takiego „łiskacza” rozlanego do naczynia. Konsystencja tego trunku okazuje się średnio oleista. W nosie whisky wypada bardzo owocowo – pierwsze skrzypce gra tutaj skórka pomarańczy, mocno wyczuwalne są również nuty sherry w beczkach po której Tomatin 12YO Bourbon & Sherry leżakuje, natomiast gdzieś w oddali pojawia się trochę upajającego słodu. Resztę dopełniają orzeźwiające aromaty winogron i jabłek. Dymek jest praktycznie niewyczulany. Generalnie to całkiem lotna whisky, chociaż nie najbardziej bogata spośród wszystkich dwunastoletnich single maltów jakie dotychczas rozpijaliśmy. Whisky jest bogata w zapachu, aczkolwiek brakuje tej mieszance trochę zęba… przynajmniej do czasu spróbowania…
Pieprzno-przyprawowe akcenty zdecydowanie dominują. Dopiero na końcu wyłania się słodycz.
Tomatin 12YO ląduje w naszym kieliszku… Pierwszy łyk pokazuje kto tutaj jest nadajnikiem, a kto odbiornikiem. Morda piecze jak dupsko po ostrym kebabie. To słodko-pikantna masakra, wymagająca twardych ślinianek i niewrażliwego języka, ponieważ nawet po kilku aplikacjach to uczucie wcale nie przemija. Pieprzno-przyprawowe akcenty zdecydowanie dominują. Dopiero na końcu wyłania się słodycz: rodzynki, odrobina, miodu, karmelu, orzechów, nieco jabłek oraz gruszek. Dysproporcja między pierwszym i drugim etapem jest drastyczna, więc kompozycję trudno nazwać spójną. Mimo to Tomatin 12YO wcale nie zniechęca do siebie, zwłaszcza jeśli pijący lubi ostrzejszy smak (podobnie jak z kebabem). Finisz wypada nawet lepiej niż walory smakowe – mamy tutaj dębową goryczkę, gorzką czekoladę, trochę tytoniu, skórkę grapefruita. Długość także okazuje się satysfakcjonująca.
Tomatin 12YO piecze w gębie jak dupsko po ostrym kebabie. To słodko-pikantna masakra.
Chociaż Tomatin 12YO Bourbon & Sherry jest całkiem interesującą whisky, której zdecydowanie watro przynajmniej raz w życiu spróbować, ale satysfakcjonuje tylko ściśle określoną grupę odbiorców. Piecze bowiem niczym rozżarzone żelazo, zmuszając do uronienia łezki nawet przez doświadczonych heavydrinkersów. Jeśli ktoś preferuje takie trunki, to powinien być ukontentowany, natomiast fanom rzeczy lekkich, gładkich i przyjemnych zdecydowanie odradzam. Whisky może was zaskoczyć jak afrykańscy uchodźcy włoską straż przybrzeżną. Około 150 złotych za butelkę 12-letniego single malta, leżakującego w beczkach po sherry i burbonie, to jednak niezbyt wygórowana kwota. Osobiście wolałbym wydać pieniądze na Aberlour 12YO Double Cask, GlenmOrangie 10YO Original albo dołożyć trochę do The Dalmore 12YO, niemniej w ramach wzbogacania kolekcji Tomatin 12YO Bourbon & Sherry warto rozważyć.