Whisky występująca pod nazwą Kilkerran jest produkowana w destylarni Glengyle, mieszczącej w regionie Campbeltown, skąd pochodzą między innymi Glen Scotia, Longrow, Hazelburn i Springbank. Zmiana oznaczenia wynika z powodów legislacyjnych, bowiem prawa do marki Glengyle posiada Loch Lomond. Pierwszy wypust recenzowanej podstawowej 12-letniej edycji, zadebiutował dopiero w połowie 2016 roku, natomiast nasza butelka pochodzi z 2021 roku (21/169). Zakład generuje około 50,000 litrów, należąc do mniejszych przedsiębiorstw, chociaż teoretycznie mogłaby produkować znacznie więcej, korzysta bowiem z zaplecza Springbank. W opisywanym przypadku 70% destylatu starzone jest w beczkach po burbonie, reszta trafia do beczek po sherry.
Wygląd – whisky sprzedawana bez kartonowego opakowania (edycja 2021). Butelka wygląda skromne lecz gustownie, uwagę zwraca czarno-biała etykieta i ozdobne tłoczenia w kształcie alembików. Whisky nie jest filtrowana na zimno, ani barwiona karmelem (odcień słomkowy). Butelkowana z mocą 46%.
Aromat – dominuje lekki dymek torfowy, świeże owoce sadowe (zielone jabłko, brzoskwinia), ekstrakt słodowy i odrobina skoszonej trawy. Można się jeszcze doszukać dębiny, landrynek oraz wanilii. Bardzo przyjemna, odświeżająca mieszanka, powoli ewoluująca w kieliszku.
Smak – mniej dymna na języku aniżeli w nosie, chociaż zostawia wyraźny torfowo-węglowy posmak. Generalnie trochę pikantna na wejściu za sprawą pieprzu i cynamonu, jednak szybko łagodzi to miodowa słodycz i odrobina suszonych owoców. Whisky jest ponadprzeciętnie oleista.
Finisz – intensywny i klarowny, bardzo długo utrzymuje się na języku, zmuszając ślinianki do intensywnej pracy. Pierwsze skrzypce grają palone drewno, torf, karmelowa słodycz i skóra. Nie zabrakło także odrobiny węgla, tytoniu i skórki pomarańczy. Ogólnie jest słodko-dymnie.
Kilkerran 12YO to nieskomplikowana lecz bezsprzecznie bardzo porządna single malt whisky, której dużo nie wypijesz, inaczej łeb rozbijesz. Dobra do sączenia w rozsądnych ilościach, jednak kompletnie nie sprzyjająca większemu spożyciu, bo zwyczajnie potrafi zmęczyć. Niemniej jeśli lubisz dymne trunki, wzbogacone świeżymi owocowcami, miodem, wanilią i przyprawami, warto spróbować Kilkerran 12YO. Wypust niewielkiej destylarni z pewnością zadowoli wielu koneserów. Butelka kosztuje około 300 złotych, czyli porównywalnie do chociażby Lagavulin 16YO, będącego punktem odniesienia w przypadku dymnych destylatów. Gdybym musiał wybierać, raczej wydałbym pieniądze na zawodnika z destylarni Port Ellen, będącego jednak reprezentantem cięższej wagi. Kilkerran 12YO mimo wszystko jest łatwiejszy w odbiorze, stanowiąc przyjemny krok w kierunku oswojenia z dymnymi whisky…