Balvenie 12YO Triple Cask to single malt whisky stworzona z destylatów z trzech różnych beczek, nadających zawartości unikalnego charakteru. Pytanie czy powyższy zabieg się udał… Dobre wrażenie sprawa już wygląd – elegancka tuba zawiera litrową butelkę o prostych kształtach i skromnej etykiecie, utrzymanych w charakterystycznym stylu marki The Balvenie, pochodzącej z Dufftown w regionie Speyside. Warto podkreślić, że składniki recenzowanej Triple Cask osobno leżakowały 12 lat w beczkach po burbonie, sherry Oloroso (mocniejsza odmiana) oraz takich, w których wcześniej starzano whisky (tzw.: refill casks). Dopiero po zakończeniu tego procesu wszystko razem wymieszano w kadziach uzyskując ostateczny kształt. Seria Balvenie Triple Cask obejmuje także 16 i 25-letnie edycje.
Składniki Triple Cask leżakowały 12 lat w beczkach po burbonie, sherry Oloroso oraz takich, w których wcześniej starzano whisky.
Butelkowa barwa The Balvenie 12YO Triple Cask jest bursztynowa, utrzymując odcień również po nalaniu do naczynia, więc zawartość szklanki wygląda naprawdę przyjemnie. Optymistycznie zakładam, że tonacja powstała bez zabarwiania karmelem. Przyszedł moment nasycenia zmysłów – nalewamy whisky i wąchamy. Aromat jest intensywny i mocny, bardziej niż oczekiwałem po standardowych 40% ABV, przypominając w pewnych kwestiach recenzowanego wcześniej Loch Lomond Single Grain. Alkohol został zatopiony w miodowej oraz waniliowej słodyczy, doprawionej nutami sherry i brzoskwiniami. Zapach The Balvenie 12YO Triple Cask chociaż niezbyt lekki, należy do bardzo przyjemnych, harmonijnych, bogatych oraz upajających. Specjalista od kupażowania solidnie wykonał swoje zadanie.
Aromat jest intensywny i mocny, bardziej niż oczekiwałem po standardowych 40% ABV, sporo tu różnych nut zapachowych.
Pijemy! Początek znów sprawia wrażenie, że obcujemy z destylatem mocniejszym od zwykłych 40%, ponieważ pierwsze uderzenie jest konkretne. Trunek okazuje się jednak świetnie zbalansowany, bo pomimo iż cynamon zapewnia solidne grzanie w trzewiach, sytuację łagodzą suszone owoce (rodzynki, pomarańcza), dzięki którym walory smakowe The Balvenie 12YO Triple Cask są nieprzeciętne. Ostatnią prostą zakończono miodowo-waniliową kaskadą, ciemną czekoladą, herbatą oraz gorzkawym kakao. Finisz jest bardzo kremowy i zaskakująco długi, aczkolwiek wbrew temu co podaje producent, akurat tutaj przesadną pikantność trudno flaszce zarzucić (na wcześniejszych etapach jest bardziej wyczuwalna). Owszem, cynamon połączony z alkoholem troszeczkę przypieka lecz całokształt okazuje się smakowity (zwłaszcza po dodaniu lodu).
Trunek okazuje się świetnie zbalansowany, ale cynamon połączony z alkoholem troszeczkę grzeje i nie jest to lekka whisky.
The Balvenie 12YO Triple Cask nie należy do whisky najłatwiejszych w odbiorze, powiedziałbym nawet, że skierowana jest głównie do odbiorców trochę doświadczonym w piciu rudzielca, lubiących mocne wrażenia. Duże bogactwo smaków i aromatów obdarzone zostało także palącymi oraz pikantnymi elementami, które nie każdemu będą pasowały. Osobiście preferuję łagodniejsze odmiany whisky, jednak Balvenie 12YO Triple Cask naprawdę mi zasmakował, chociaż raczej w małych ilościach. Butelka kosztuje ponad 300 złotych, czyli niemało, pamiętajmy natomiast o pojemności wynoszącej 1L, która troszeczkę zmienia współczynnik opłacalności. Moim zdaniem to ciekawa propozycja jeśli tworzymy domową kolekcję whisky, dobra do okazjonalnych degustacji, niekoniecznie regularnego popijania.