Aberlour A’bunadh Batch 59 to szkocka single malt whisky dla prawdziwych twardzieli, bowiem charakteryzuje się woltażem rzędu 60,9%, potrafiąc naprawdę nieźle sponiewierać… Napitek otrzymujemy zamknięty w solidnej tekturowej tubie, skrywającej masywną butelkę o klasycznym kształcie, identycznym jak podstawowe odmiany Aberlour’ów. Destylat leżakuje wyłącznie w wyselekcjonowanych beczkach po hiszpańskim winie Sherry Oloroso, nabierając intensywnego aromatu oraz wyjątkowych walorów smakowych. Producent nie deklaruje jednak wieku opisywanej whisky. W ramach zadośćuczynienia Aberlour A’bunadh Batch 59 nie została przefiltrowana i sprzedawana jest w postaci cask strength, działając na wyobraźnię najbardziej zagorzałych fanów rudzielca, szukających mocnych wrażeń. Czujemy się wywołani do tablicy!
Kolor Aberlour A’bunadh Batch 59 przypomina długo zaparzaną herbatę, chwilami wydaje się wręcz mahoniowy
Kolor Aberlour A’bunadh Batch 59 przypomina długo zaparzaną herbatę, chwilami wydaje się wręcz mahoniowy, znacznie odbiegając tonacją od większości recenzowanych wcześniej destylatów. Zdecydowanie jeden z najbardziej gustownych trunków jakie degustowaliśmy. Czuliśmy respekt przed przeciwnikiem, którego niebawem mieliśmy zamiar lać w mordę. Zaczynamy jednak od sprawdzenia aromatu whisky bez rozcieńczenia. Pociągnięcie nosem nie pozostawia złudzeń – Aberlour A’bunadh Batch 59 atakuje nozdrza intensywnym akcentem owocowego Sherry Oloroso i starego drewna, które całkowicie dominują nad pozostałymi aspektami. Jest słodko, ciężko, lepko, zupełnie jak w fabryce landrynków. Rozcieńczenie odrobiną wody ujawnia natomiast nutki wanilii, czekolady, bombonierki z wiśniowym likierem, więc destylat zyskuje na złożoności. Zapowiada się poważne starcie… no nic… próbujemy.
Po dolaniu wody whisky staje się subtelniejsza, bardziej aromatyczna i łagodniejsza dla ślinianek, łatwiej docenić jej walory smakowe
O kurewka… producent jednak nie kłamał odnośnie 60,9% ABV, bowiem po pierwszej aplikacji słyszeliśmy w uszach znajomą nutkę, która brzmiała „moje łzy kapią mi na koszulę, z napisem King Bruce Lee Karate Mistrz”. Recenzowana whisky potrafi doprowadzić dorosłego faceta do płaczu. Aberlour A’bunadh Batch 59 jest wysokooktanową naftą, którą można rozpalać grilla, potrafiącą sponiewierać ślinianki do tego stopnia, że rano dostaniesz gówno na śniadanie zamiast nutelli, a różnicy nie poczujesz. Smakowo wypada nie najgorzej, chociaż to propozycja zdecydowanie dla fanów „Cherry Cherry Lady” ponieważ bez rozcieńczenia skoncentrowane sherry dominuje. Po dolaniu wody whisky staje się subtelniejsza, bardziej aromatyczna i łagodniejsza dla ślinianek, łatwiej docenić jej walory smakowe. Czuć wanilię, czekoladę, kawę, migdały, trochę dębiny i nadchodzącą zgagę. Finisz nie należy do najlżejszych, ale zaskakująco szybko przemija. Pozostaje chwila słodkości, cynamonowego palenia na języku i… dziękuję.
Wypicie takiego kanistra w jeden wieczór, nawet na dwóch rosłych chłopów, to prosty przepis na totalny zgon
Aberlour A’bunadh Batch 59 kosztuje prawie 300 złotych, więc to butelka z wyższej półki jakościowej, która powinna wystarczyć na wiele chłodnych wieczorów. Wypicie takiego kanistra w jeden wieczór, nawet na dwóch rosłych chłopów, to prosty przepis na totalny zgon. Recenzowaną whisky trzeba spożywać w rozsądnych ilościach, bo przeciwnika po prostu należy szanować, inaczej w chwili nieuwagi może Cię znokautować. Trudno zatem mówić o opłacalności, ponieważ to propozycja dla smakoszy zaprawionych w bojach – ten napitek trochę postoi w barku. Jedna szklaneczka na wieczorne posiedzenie potrafi człowieka radośnie ustawić, a jeśli będziesz chciał więcej, to najwyższa pora zgłosić się do klubu anonimowych alkoholików.